Dlaczego spada ochota na seks w związku i jaki wpływ na libido ma rozciągnięta piżam – mówi seksuolożka i psychoterapeutka Paulina Podrez.

Większość par w miarę upływu czasu musi zmierzyć się z kryzysem namiętności. Kiedyś wystarczyło jedno spojrzenie, by partnerzy wzniecili w sobie pożądanie, dziś ogień namiętności ledwo się tli. Jakie zachowania czy gesty najczęściej odbierają nam ochotę na seks?

Przełomem dla wielu par jest wspólne zamieszkanie. To kamień milowy dla związku. Wcześniejsze spotkania wiązały się z oczekiwaniem i ekscytacją. Ta randkowa niepewność była podniecająca. Partnerzy rozbierali się wzrokiem, emocjonalny rollercoaster ich elektryzował. Ale ten żar nie trwa wiecznie, choć oczywiście może być wstępem do udanego życia, także seksualnego.

Natomiast w momencie, kiedy zaczynamy żyć pod jednym dachem, najczęściej okazuje się, że partner nie jest tak idealny, jak w naszych wyobrażeniach. Konfrontacja z rzeczywistym obrazem ukochanej osoby, zarówno w kontekście wizualnym jak osobowościowym, może odebrać nam ochotę na igraszki w łóżku.

Chodzi na przykład o widok partnera siusiającego w toalecie przy otwartych drzwiach?

Każdy z nas ma wstydliwe nawyki czy różnego rodzaju reakcje fizjologiczne, które realizowane w obecności partnera mogą zmienić znacząco jego obraz jako pociągającej osoby. Na początku znajomości udajemy, że pewne sprawy nas nie dotyczą. Na przykład wiele osób przy oddawaniu moczu odkręca kran, aby szum wody zniwelował wstydliwe odgłosy. Potem przestajemy zwracać uwagę na takie drobiazgi.

Jednak największym zabójcą związku jest lenistwo, kiedy partnerzy przestają siebie adorować i starać się o swoje względy. On już nie perfumuje się tak często jak kiedyś, ona nie maluje ust jego ulubioną czerwoną szminką. On rezygnuje z regularnych treningów na siłowni, więc zaczyna rosnąć mu brzuch. Ona zamiast seksownej bielizny wybiera wygodne majtki.

W długoletnim związku namiętność gaśnie również wtedy, gdy partnerzy nie wykazują inicjatywy seksualnej. A czasem warto dać się ponieść chwili.

Na widok partnera w wymiętej koszulce i rozklekotanych kapciach z pilotem w ręce jej libido automatycznie spada. Z drugiej strony nie możemy wciąż funkcjonować w systemie randkowania. Czy jest możliwe, abyśmy nawet w związkach z długim stażem wciąż widziały w partnerze kochanka, a nie zwyczajnego faceta?

Kiedy związek jest na etapie randkowania, partnerzy bardzo się starają, aby zaprezentować się z jak najlepszej strony. Maskują swoje niedoskonałości. Wkładają wiele wysiłku, by sprawiać wrażenie ciekawych, interesujących i seksownych. Stwarzają romantyczną atmosferę, zapalają świeczki, kobiety robią perfekcyjny makijaż, mężczyźni kupują dla nich kwiaty. Z czasem obserwując swojego partnera w rozciągniętych, brudnych ubraniach, drapiącego się po kroczu, widzimy jeszcze większy kontrast między nim a atrakcyjnymi mężczyznami, których mijamy na ulicy.

Zamazuje się obraz osoby, w której się zauroczyliśmy. Poza tym mamy w pamięci mało przyjemne sceny, w których wzajemnie się widzieliśmy, jak np. czynności higieniczne w toalecie, dolegliwości gastryczne czy depilacja nóg. Niektórym parom trudniej będzie osiągnąć satysfakcję seksualną po przeżyciu wspólnego porodu. Jeśli życie intymne partnerów było oparte wyłącznie na pożądaniu, a nie na potrzebie bliskości, wówczas taki związek wypali się w momencie, gdy minie etap zauroczenia.

Seksowna bielizna, zabawki erotyczne, pociągające perfumy – to wszystko może podkręcić życie intymne. Ale z drugiej strony pewne przedmioty czy ubrania mogą zadziałać aseksualnie. Na przykład wałki na włosach czy piżamy z 20-letnim stażem.

Pewne przedmioty czy sceny kojarzą nam się z określonymi emocjami i sytuacjami. Nawet mijając znane nam miejsca, automatycznie przypominamy sobie jakąś historię z nim związaną. Tak samo jest z rzeczami. Wyobraźmy sobie koszulkę, która kojarzy nam się z początkowym okresem macierzyństwa i z karmieniem. Lepiej nie używać jej w łóżku. Zwłaszcza, że dla wielu par powrót do seksu po porodzie jest trudnym doświadczeniem ponieważ trzeba zaakceptować, że ciało kobiety zaczęło pełnić nowe role. W takiej sytuacji partnerom trudno powrócić do myślenia o ciele w kontekście seksualnym.

Jednak przy ukochanej osobie chcemy czuć się swobodnie. Zatem jak funkcjonować, aby być sobą, a jednocześnie wciąż wzbudzać zainteresowanie partnera, nie dając jemu nieświadomie sygnału, aby się nie zbliżał?

Na pewno nuda i rutyna są wrogami seksu. Warto wyjść poza schematy, nie tylko w sypialni, stymulować się w różny sposób, elektryzować, spierać i wspierać. Życie erotyczne można urozmaicić na każdym etapie życia. Warto zrobić razem coś nieznanego, nowego, co wywoła w was dreszczyk emocji. Przykładem może być sesja fotograficzna, dzięki której znów spojrzymy na siebie z podziwem. A jeśli czegoś nam brakuje, warto odbyć szczerą rozmowę o swoich pragnieniach, obawach i oczekiwaniach. Najgorszą metodą jest zatracanie się w sytuacji, w której nie czujemy się komfortowo.

Przepracowanie, przemęczenie, sfrustrowanie, obowiązki domowe – to wszystko działa prawie jak antykoncepcja. Wielu parom brakuje motywacji, aby na nowo wzniecić płomień w łóżku.

Ale czasem niewiele trzeba, aby znów go wywołać. Istotne są wspólne aktywności i pasje, które same w sobie tworzą klimat odrywający od codzienności. Warto też zadbać o swoje własne potrzeby, aby z nową energią wracać do partnera. Pamiętajmy o codziennej wzajemnej trosce o siebie. Wyrażajmy ją poprzez drobne gesty i niespodzianki np. wysyłając sobie miłe wiadomości z podtekstem. Pamiętajmy o tym, żeby w sypialni panowała atmosfera skłaniająca do igraszek, żeby było to miejsce zarezerwowane wyłącznie dla partnerów. Jeśli podczas seksu stworzymy odpowiedni nastrój, w łóżku partner nie będzie myślał o kolejnej racie kredytowej, a partnerka o wywiadówce.

 

Wywiad ze mną przeprowadziła:
Aleksandra Zalewska-Stankiewicz dziennikarka z Pomorza Zachodniego. Miłośniczka słów, które najchętniej zamienia na wywiady i reportaże. Prezenterka radiowa, zafascynowana światem dźwięków. Ciekawa każdego rozmówcy. Szczęśliwa żona, mama Weroniki i Jasia.